„Wyspa bijących serc” [RECENZJA]
Źródło własne

„Wyspa bijących serc” [RECENZJA]

  • Dodał: Natalia Zoń
  • Data publikacji: 08.03.2024, 11:40

Rodzinny dom Shūichiego stoi na przedmieściach Tokio. Shūichi ma czterdzieści lat, bliznę na klatce piersiowej i obsesję na punkcie własnego serca. Śmierć jego matki i chęć posprzątania pozostawionych przez nią rzeczy rozpoczyna nowy rozdział w jego życiu.

 

Pewnego razu mężczyzna zauważa tajemnicze dziecko, które kręci się wokół jego domu. Spotkanie Shūichiego z ośmiolatkiem jest początkiem ich zażyłej relacji. Oboje cierpią, mają swoje problemy, które będąc razem, próbują pokonać. Kento przychodził do matki bohatera, spędzał z nią czas. Zdaje się, że znał ją lepiej, niż jej syn, dla którego zmieniała rzeczywistość i naginała pewne fakty.

 

Laura Imai Messina zainspirowała się projektem artystycznym Christiana Boltanskiego, który od 2008 gromadził nagrania bicia ludzkich serc. Tak oto powstała ta nieoczywista powieść. Wyspa bijących serc to opowieść pełna metafor, napisana pięknym językiem i zachwycająca nietypową formą. Rozdziały przeplatane są cytatami, krótkimi momentami z przeszłości czy różnym spojrzeniom na tę samą czynność.

 

Czytelnik dostaje z pozoru prostą historię o przyjaźni dziecka z dorosłym. Pod nią ukrywa się jednak wiele życiowych prawd. To próba radzenia sobie z samotnością i utratą bliskiej osoby. Laura Imai Messina pokazała, jak różna może być żałoba. Jak małymi kroczkami człowiek zaczyna odnajdywać ponownie sens istnienia i celebrować każdą chwilę. 

 

Książka skłania do refleksji, jak ulotne jest życie. Jeden moment może przypieczętować wszystko. Jednocześnie autorka pokazuje, że nawet gdy wydaje nam się, że nic się już nie liczy, tkwiąc w beznadziei, możemy wreszcie odnaleźć szczęście.

 

Przez całą drogę towarzyszy nam nostalgia. Akcja jest niespieszna, płynie swoim własnym rytmem. Daje czytelnikowi chwilę oddechu na zastanowienie się, przeanalizowanie i zrozumienie. To, co jest piękne w Wyspie bijących serc to fakt, że każdy może odnaleźć w niej coś innego. Nie ma tu przekazu podanego na tacy. W zależności, w jakim miejscu w swoim życiu jesteśmy, co nas spotkało i z czym się mierzymy, odbiór może być inny. 

 

Wyspa bijących serc zachwyciła mnie od pierwszej strony. Nie spodziewałam się tak dużej dawki emocji. Zakończenie było cudowne, ale radzę przygotować sobie chusteczki — mogą się przydać!

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Relacja.

Natalia Zoń – Poinformowani.pl

Natalia Zoń

Miłośniczka teatru, a szczególnie musicali. Gdy akurat nie jest w teatrze lub na koncercie, czyta i pisze o kulturze. Wielbicielka dobrej muzyki, zwłaszcza tej odtwarzanej z winyli. E-mail: nataliazon@icloud.com