„Scott Pilgrim”, tom 4 [RECENZJA]
- Dodał: Maciej Baraniak
- Data publikacji: 20.08.2024, 23:43
Przynaję się, że Scott Pilgrim nie zachwycił mnie swoimi pierwszymi tomami. Na szczęście nie poddałem się i sprawdziłem tom trzeci, który już poprawił moje odczucia, a nawet sprawił, iż zacząłem się wciągać. Natomiast po tomie czwartym czuję się już pełnoprawnym miłośnikiem Scotta Pilgrima i z wyczekiwaniem patrzę na premierę kolejnego rozdziału.
Czwarty tom Scotta ma położony silny nacisk na związek Scotta i Ravony. W grze pojawia się kilka nowych postaci z przeszłości obu bohaterów, które mocno namieszają w ich życiach. Jak zwykle, lepiej nie spoilerować tego, co tu się dzieje, bo twórcy pozostawili nam kilka, naprawdę udanych, niespodzianek.
Nie wiem jak to się stało, ale autentycznie zacząłem się wciągać w tę opowieść. Początkowo była dla mnie zbyt głupia i niedorzeczna, przez co zacząłem się zastanawiać, czy może jednak ludzie się trochę nie pomylili, nazywając to współczesnym klasykiem. Teraz jednak zaczynam rozumieć, o co tutaj chodzi. I choć trochę mi to zajęło, to cieszę się, że w końcu to zrozumiałem.
Bo w tej opowieści najistotniejsze są postaci. Fenomenalnie obserwuje się ich rozwój i drogi, jakie przechodzą. Widać, że to opowieść o dorastaniu i o wchodzenie w świat dorosłych, a każdy kolejny tom ma nieco przesuwać bohaterów oraz sprawiać, że będziecie z nich dumni. To działa fenomenalnie, ale musimy dać tej serii odpowiednią dawkę czasu, aby twórcy mogli nam pokazać ten proces.
Poza tym, to wciąż Scott Pilgrim. Miejscami niedorzeczny, miejscami umowny, ale w tym cała jego magia. Jeśli nie odpadliście dotychczas, to może nawet polubicie się z tym elementem, albo przynajmniej nie będzie Wam on przeszkadzał. Piszę to z własnego doświadczenia, bo ja nawet to polubiłem, a z początku zastanawiałem się, czy aby nie jestem już na to za stary.
Wypada jeszcze napisać coś o rysunkach, ale tutaj nadal jest dobrze. Pierwsze strony są nawet świetne, bo twórcy poszli w kolor i wygląda to rewelacyjnie. Wciąż żałuję, że twórcy usilnie szli w czarno-białą stylistykę, aczkolwiek rozumiem, iż taki urok tej pozycji. Może kiedyś dostaniemy jakąś reedycję, gdzie ktoś to pokoloruje...
Podsumowując, jeśli jeszcze nie zraziliście się do Scotta, to dajcie temu kolejnemu tomowi szansę. Mam spore nadzieje, ze zakończenie dostarczy, bo teraz naprawdę bym tego chciał. Wcześniej było mi to trochę obojętne, natomiast dzisiaj kibicuję Scottowi i jego bandzie, aby wszystko ułożyło się jak należy. I oby tak było, a o dalszych losach powinniśmy przekonać się już w październiku, gdy na naszym rynku pojawi się następny tom.
Komiks otrzymałem od wydawnictwa Nagle Comics na mocy współpracy recenzenckiej.
Maciej Baraniak
Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl