Subiektywny przegląd muzycznych premier stycznia

  • Data publikacji: 04.01.2019, 11:26

Nadszedł nowy rok, a wraz z nim pojawią się kolejne premiery muzyczne. Życzyć możemy sobie, aby przez cały rok pojawiały się ciekawe propozycje w postaci albumów. Styczeń zapowiada się interesująco, nawet jeśli czeka nas bardzo nieśmiały początek. Wszystkie znaki wskazują na to, że pierwsze ciekawe propozycje pojawią się dopiero... 18.01. Ale za to jakie!

 

Premiera 18.01.2019

 

Alice Merton – Mint

 

Nowy rok, nowy przegląd, a więc przydałaby się nam jakaś innowacja. Co miesiąc będę podkreślał premierę, na którą najbardziej czekam. To miano przypada już pierwszej propozycji, którą jest debiutanckie wydawnictwo 25-letniej piosenkarki niemieckiego pochodzenia. Dlaczego tej premiery wyczekuję? Single No Roots (osiągnął szczyt billboardowego zestawienia alternatywnych utworów), LashWhy So Serious to świetna mieszanka pozornie „zadziornego” rocka, której świetnie się słucha i która ma w sobie wiele cech muzyki pop. Jeśli reszta materiału nie będzie odstawać od singli, to czeka nas taka dawka dobrej energii, że już w tym roku nie będę potrzebować żadnej kawy.

 

James Blake – Assume Form

 

Brytyjczyka darzę wielkim szacunkiem za umiejętność tworzenia bardzo przejmujących utworów i w normalnych warunkach to tę propozycję bym podkreślił. Jest jednak pewien problem – o płycie nie wiemy (niemal) nic. Znany jest jedyny singiel Don't Miss It, który do sieci trafił w maju zeszłego roku. Mam jednak przekonanie, że to będzie świetna propozycja dla tych, którzy lubią nieco bardziej wymagającą muzykę. Świat elektronicznych, melancholijnych dźwięków spod ręki Jamesa jeszcze nigdy nie był nudny. W tym wypadku nie martwię się o poziom albumu, bo wierzę w jakość, która idzie nierozłącznie obok muzyki artysty.

 

Papa Roach – Who Do You Trust?

 

Papa Roach, legenda sceny rockowej, nie bali się eksperymentować przy dźwiękach podczas pracy nad dziesiątą płytą. W trakcie nagrywania odważnie penetrowali różne kierunki, co słychać choćby w singlu Elevate. Nie zapowiada się, by to był brudny rock, z którym możemy ich kojarzyć (choćby Last Resort z debiutanckiej płyty), a raczej nowoczesne brzmienia, które mają szanse dobrze się przyjąć. Część fanów powie, że się „sprzedali”, ja to jednak nazwę rozwojem i dostosowaniem się brzmieniem do obecnych standardów. A te zmieniły się znacząco między rokiem 2000 a 2019.

 

Premiera 25.01.2019

 

Rudimental – Toast to Our Differences


 

Każdy z dotychczasowych albumów Brytyjczyków miał dosyć ciekawą budowę. Dominował przewodni hit, a wspierały go pozostałe utwory, nagrane z wieloma wspaniałymi artystami. Gdy wydali debiutancką płytę w 2013 roku, za taki utwór z pewnością "robiła" piosenka Waiting All Night. Dwa lata później tę rolę przejęło, nagrane wspólnie z Edem Sheeranem, Lay It All On Me. Wreszcie dochodzimy do jednego z popularniejszych nagrań zeszłego roku, czyli These Days, które jest efektem współpracy między Rudimental a Jess Glyne, Danem Capelanem oraz Macklemorem. Na płycie pojawią się z kolei utwory przygotowane wspólnie z Major Lazer, Anne-Marie oraz Jamesem Arthurem. Zdecydowanie jest na co czekać.

 

FIDLAR – Almost Free

 

Drogi czytelniku, jeśli kręciłeś przecząco głową, gdy czytałeś, co sądzę na temat zmian w brzmieniu Papa Roach, to koniecznie skup swoją uwagę na tym albumie. Dwa z trzech wydanych do tej pory singli (Alcohol oraz Too Real) cechują się (kolejność losowa): agresywnym brzmieniem, szybkim tempem, wokalem nieoszczędzającym gardła i toną energii, która zachęca mnie, by rzucić laptopem o ścianę i zacząć skakać. Ostatecznie tego nie zrobię, ale jest jeszcze szansa, że cały album mnie do tego zdoła przekonać. Podoba mi się też najnowszy singiel Can't You See, który ma jeden problem – nie brzmi jak coś, co nagrał FIDLAR. Choć jest dobry, ma potencjał, by psuć ogólne wrażenie płynące z słuchania płyty.

 

Bring Me The Horizon – Amo

 

Patrząc na ilość rockowych propozycji, hasło „Nowy Ro(c)k” staje się czymś więcej niż pustą grą słów. Zespoły takie jak Bring Me To The Horizon zawsze warto przytaczać w dyskusjach na temat potencjalnej śmierci muzyki rockowej. Brytyjczycy postarają się udowodnić po raz szósty, że z tym gatunkiem wszystko jest dobrze i nie widzę przeszkód, by im się to nie udało. Wylansowali już jeden przebój z nadchodzącej płyty – Mantra. Ta piosenka także uzyskała nominację w kategorii Najlepszy utwór rockowy w tegorocznych nagrodach Grammy. Muzycy mają przed sobą jedno zadanie – znaleźć złoty środek między cięższymi a lżejszymi nagraniami, w przeciwnym razie może dojść do pewnego dysonansu.

 

Meghan Trainor – Treat Myself

 

- Meghan, wydasz to kiedyś? – pyta pewnie większość fanów artystki. Premiera płyty miała mieć miejsce już 31 sierpnia, ale została przełożona, ponieważ artystkę naszła wena. Kolejnym terminem był 25 stycznia, jednak ponownie pojawiają się plotki o kolejnym opóźnieniu, tym razem na koniec lutego. Nie oszukujmy się – w muzyce pop liczą się odtworzenia. Nic nie zapowiada, żeby którykolwiek z singli poszedł ścieżką hitów Meghan takich jak: All About That Bass, Like I'm Gonna Lose You, Lips Are Movin czy NO. Pozostaje nam więc jedynie wyczekiwać na ten rodzący się w bólach album.

 

Backstreet Boys – DNA

 

Powrót tej supergrupy stał się faktem ponad pół roku temu. Pojawił się wtedy na łamach portalu tekst, który był w całości poświęcony ich "pierwszemu" singlowi. Swoje odtworzenia zdobył, jednak nie zbliżył się nawet w najmniejszym stopniu do największych przebojów grupy. To samo trzeba powiedzieć o kolejnych nagraniach: Chances oraz No Place, które jednak dopiero co trafiło do sieciJak pokazał przykład Dennisa Lloyda, czasem potrzeba czasu, aby doszło do wybuchu popularności. Dlatego też nie skreślam jeszcze płyty DNA; liczę, że znajdzie swoich odbiorców, stawiając na jakość, a nie miłość sprzed dwudziestu lat.