Jaki jest twój problem? Recenzja dramatu "Mój piękny syn"

  • Dodał: Sebastian Sierociński
  • Data publikacji: 11.01.2019, 18:45

Najnowszego dzieła Felixa van Groeningena z pewnością nie można nazwać typowym straszakiem przeciw zażywaniu narkotyków. Przeciwnie – to zaskakująco głęboka, życiowa historia o ludzkich słabościach i trudach relacji rodzinnych. Zapraszam na recenzję dramatu Mój piękny syn.

 

Bohaterem filmu jest David Sheff (Steve Carell), strudzony życiem ojciec zmagający się z uzależnieniem syna – Nicholasa (Timothée Chalamet). Złośliwy los szybko pokaże, że znalezienie wspólnego języka z nastolatkiem może być równie trudne, co walka z uzależnieniem. Film jest oparty na prawdziwych wydarzeniach.

 

 

Mój piękny syn nie jest typowym dramatem skupiającym się na ukazaniu spustoszenia, jakie w ludzkim ciele sieją narkotyki. O dziwo nie zobaczymy tu przerażających ujęć człowieka na dnie, wraku ludzkiego organizmu. Felix van Groeningen zdecydował się natomiast skupić na niełatwej relacji ojca z synem. Klasyczne niezrozumienie i konflikt pokoleń są potęgowane przez narkomanię. W zasadzie fakt, iż problem narkotyków jest zbliżony do wątku trudnych relacji, sprawia, że całość nabiera zupełnie innego wyglądu i sądzę, że paradoksalnie w większym stopniu wpłynie ona na odbiorców.

 

Trudno bowiem nie wczuwać się w sytuację Davida, który po latach bezsilnej walki i płonnych nadziei sam nie wie, jak postąpić dalej. W jego umyśle wciąż tkwi obraz młodego, pełnego życia Nicolasa, który teraz z własnej woli zmienia się we wrak i sprawia wrażenie być kimś obcym.

 

 

Jaki jest twój problem? Takie pytanie zadaje sobie Nicolas w niezwykle wzruszającym monologu podczas sceny sesji anonimowych narkomanów. Jest to szczególnie ważny moment dla całej produkcji. Scenarzyści podkreślają kierunek, w jaki podąża wizja twórców. Reżyser ukazuje bowiem osoby uzależnione od narkotyków nie jako bezmyślnych nałogowców, lecz ludzi często zmagających się z przerastającymi ich problemami. Dla wielu nieznane dotąd substancje są ucieczką od rzeczywistości, niemym wołaniem o pomoc i uwagę.

 

 

Mój piękny syn zachwyca też ciekawym ujęciem umysłu Davida. Twórcy wpletli w narrację retrospekcje, które po części tłumaczą niektóre wątki, ale jednocześnie dodają historii mocy i wyrazu, a dzieje się tak dzięki zestawieniu młodego Nicolasa sprzed lat, jako pełnego życia, ambitnego chłopca do nastolatka z problemami, których sam nie jest w stanie rozwiązać. Zarysy owych wspomnień potrafią też wstrząsnąć, bo doskonale ukazują nieodwracalne zmiany, jakie zachodzą w psychice człowieka po kontakcie z narkotykiem.

 

Zdecydowanie największym atutem jest tu jednak gra aktorska. Steve Carell ponownie udowadnia, że w rolach dramatycznych radzi sobie równie dobrze, co w komediowych. Nie jest to może ikoniczny występ, jak w przypadku chociażby The Office, ale odtwórca roli Davida Sheffa zbudował postać ojca, którego bezgraniczna miłość każdego dnia stacza walkę z poczuciem bezsilności. Carell pokazuje, że ojcowska miłość, choć czasem nieoczywista i skryta – potrafi być bezgraniczna i w swojej szczerości przepiękna.

 

 

Z przyjemnością stwierdziłem również, iż Timothée Chalamet również doskonale odnalazł się w niełatwej roli uzależnionego nastolatka. 23-letni aktor w doskonały sposób odzwierciedla sposób zachowania osoby uzależnionej – obserwujemy pełne rozpaczliwe momenty głodu i sprzeczne odczucia, które stopniowo wyniszczają  młodego człowieka. Narkotyki są sposobem ucieczki przed niezrozumieniem i samotnością. Jest to jednak droga bez powrotu, co twórcy ukazują w brutalny, bezpośredni sposób.

 

Najnowsze dzieło Felixa van Groeninga wzbudziło we mnie skrajne uczucia. Jest to bowiem niezwykle życiowa, wzruszająca historia ludzkiej miłości, ale też zupełnie świeże i nieoczywiste spojrzenie na problem narkomanii. Mój piękny syn jest filmem ważnym i sugestywnym. Przedstawia uzależnienie jako ludzki problem i stara się przekonać, że szufladkowanie cierpiących nań ludzi jest krzywdzące i błędne. Mam jednak wrażenie, iż Mój piękny syn to niemal w większości geniusz gry głównych aktorów, którzy, mimo wszystko windują film znacznie wyżej.

 

 

 

Trudno więc oprzeć się wrażeniu, iż Mój piękny syn jest produkcją, w której wiele mogło się nie udać. Czy tak się stało? Cóż, dla mnie, dzięki duetowi Carell & Chalamet, wyszło świetnie niemal na każdej płaszczyźnie. Film z pewnością jest warty uwagi i czasu, wręcz idealny na rozpoczęcie nowego roku. Polecam, bo to przykład świeżego, nieszablonowego i bardzo mądrego kina, którego w dzisiejszych czasach coraz bardziej nam trzeba.  

 

Sebastian Sierociński

Student Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik kina, literatury, gier komputerowych i muzyki. Kontakt: sierocinskisebastian00@gmail.com