Najciekawsze polskie płyty 2021 roku!
Izabela Brzostek/zdjęcie własne

Najciekawsze polskie płyty 2021 roku!

  • Data publikacji: 29.12.2021, 20:41

Za nami kolejny rok w pandemicznej rzeczywistości, pełen niepewności, ponownego odwoływania i przekładania wszelkich wydarzeń kulturalnych. Jednak to kolejny rok bardzo owocny dla naszych rodzimych artystów. Na polskiej muzycznej scenie w 2021 roku działo się bardzo dużo dobrego, czego owocem są wydane płyty godne zapamiętania. Mogliśmy obserwować zarówno świetne debiuty, jak i powroty tych, których muzykę dobrze znamy. Izabela Brzostek i Jakub Banaszewski przygotowali dla Was subiektywne zestawienie najciekawszych płyt mijającego roku.

 

Izabela Brzostek:

  1. Miuosh i Zespół Śląsk – Pieśni Współczesne

Miuosh to artysta posiadający głowę pełną pomysłów, których nie boi się przekładać na rzeczywistość. Swoimi kolejnymi projektami stawia, sam sobie, coraz wyższą poprzeczkę. Tak też jest w przypadku jego najnowszego albumu, zatytułowanego Pieśni Współczesne, wydanego razem z Zespołem Śląsk oraz przy udziale najbardziej znanych polskich artystów, takich jak: Bela Komoszyńska z zespołu Sorry Boys, Błażej Król, Igor Herbut, zespół Kwiat Jabłoni, Ralph Kamiński, Julia Pietrucha czy Tomasz Organek. Wynikiem pracy ponad 140 (!) muzyków i wykonawców jest 11 wyjątkowych utworów. Niesamowita oprawa muzyczna, piękne teksty, których autorem jest sam Miuosh, oraz połączenie tak różnych muzycznych osobowości dało fantastyczny, klimatyczny krążek.

 

  1. Daria Zawiałow – Wojny i Noce

Mijający rok zdecydowanie należy do Darii Zawiałow! Wokalistka wkroczyła na polską scenę muzyczną i, z roku na rok, coraz dobitniej zaznacza na niej swoje miejsce. Daria była w tym roku jedną z najbardziej zapracowanych artystek, między innymi z powodu wydania swojej trzeciej solowej płyty. Wojny i Noce pokazały nam nowe muzyczne oblicze jednej z najlepszych artystek młodego pokolenia. To, co przyciąga na albumie, to połączenie różnych stylów, mamy tutaj sporo elektroniki, syntezatorów, nawiązań do lat 80., ale nie brakuje też rockowego, gitarowego grania. Daria pokazała, że z powodzeniem może odnaleźć się w różnych muzycznych gatunkach.

 

  1. Sokół – NIC

Dla Wojtka Sokoła nie ma rzeczy niemożliwych. Po 25 latach obecności na rapowej scenie wydał kolejny wyśmienity album, drugi solowy w swojej karierze. Krążek, o przewrotnym tytule NIC, udowadnia dobitnie, że czołówka polskiej sceny hip-hopowej ciągle należy do niego. Na nowej płycie raper zabiera nas w podróż do przeszłości i pokazuje swoją nieco inną stronę. Dużo jest tutaj nostalgii, przede wszystkim w tekstach, w których Wojtek przemyca między innymi wspominki o rozstaniu, wraca do lat swojej młodości, a nawet do dzieciństwa. Jednak jak przystało na Sokoła, na płycie nie brakuje też mocnych, gorzkich i surowych kawałków. Dopełnieniem albumu jest świetne brzmienie utworów, za którym stoi grono najlepszych producentów.  

 

  1. Kaśka Sochacka – Ciche dni

Na tę płytę czekałam od dawna, odkąd po raz pierwszy usłyszałam Kaśkę na koncercie Korteza. Już wtedy wiedziałam, że o tej dziewczynie będzie głośno. To, co najbardziej urzekające w twórczości wokalistki, to charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos. Oprócz tego na uwagę zasługują także teksty, w których nie ma zbędnych metafor, artystka mówi wprost o tym, o czym często każdy z nas boi się mówić. O tęsknocie, zagubieniu, o tym jak nie umiemy rozmawiać z bliskimi o swoich potrzebach, o tym co nas boli. Kaśka jest bardzo emocjonalną artystką i w piękny sposób wyraża to w swoich piosenkach. Szczerość, autentyczność, a przede wszystkim skromność. To wszystko sprawiło, że słuchacze ją pokochali i chcą słuchać więcej, a Ciche dni to początek pięknej muzycznej drogi.

 

 

     1. WaluśKraksaKryzys – ATAK

 

Kiedy w kwietniu światło dzienne ujrzała płyta ATAK, już wtedy czułam, że jest mocnym kandydatem do debiutu roku, jednak nie sądziłam, że stanie się dla mnie najlepszym albumem 2021 roku. WaluśKraksaKryzys zaserwował na polskim rynku muzycznym solidną porcję dobrego rocka! Muzyk bez ogródek zabiera nas do swojego świata i przedstawia kolejne historie z życia, których, jak na 26-latka, zdołał zgromadzić dość sporo. Mocnym atutem tego krążka są teksty, których autorem jest Waluś. Muzyk opowiada w nich o swoich wszystkich lękach i słabościach, o relacjach z kobietami, mocno zakrapianych imprezach, a nawet o walce z alkoholizmem. Waluś pokazuje, że pod maską zawadiaki kryje się wrażliwy, uczuciowy chłopak. To wszystko oprawione zostało w rockowo-punkowe granie w stylu lat 80., rodem z garaży na blokowiskach, które dało kompletną całość. ATAK to płyta, która jest zdecydowanym powiewem świeżości na naszym rodzimym muzycznym podwórku. 

 

 

Jakub Banaszewski: 

 

     5.  Ralph Kaminski - Kora

 

Nie ma i nie będzie już nigdy drugiej Kory. Tak jak nie ma też obecnie na polskiej scenie drugiego tak odważnego artysty jak Ralph Kaminski. Zmarłą w 2018 roku nieodżałowaną wokalistkę łączy z 31-latkiem nie tylko niezwykła odwaga i nutka pięknej inności, ale przede wszystkim niesłabnące artystyczne pragnienie, by sięgać dalej i głębiej, tam gdzie nikt inny by się nie odważył. Kora to wzruszający hołd, będący nową artystyczną wizją. Bez bicia pokłonów i powielania kliszy, ale z olbrzymią miłością i szacunkiem do muzyki Kory i Maanamu. Mistrzowskie operowanie emocjami, żonglowanie intymnością i ekspresją. Wraz ze sceniczną adaptacją i nowym wcieleniem Kaminskiego – dzieło kompletne.

 

 

     4. sanah - Irenka 

 

Nie ma cienia wątpliwości, że sanah zajmuje obecnie najwyższe miejsce na piedestale polskiego popu. I choć Irenka nie przynosi muzycznej rewolucji, w ciągu roku od wydania debiutanckiej Królowej dram zmieniło się na tyle dużo, by utrzymać niesłabnące zainteresowanie słuchaczy. 24-letnia wokalistka jawi się na swoim drugim albumie jako świadoma artystka, pewna swojego muzycznego wyczucia, opartego na klasycznych podstawach i naturalnym wdzięku. Poruszający ballady łączą się tu z tanecznymi hitami, które nie tracą jednak nieodłącznej nutki nostalgii i bijącej z nich często ironii. Zdarzają się potknięcia i zaskakujące wybory (powtarzanie znanych już wcześnie utworów), ale są też przepiękne perełki. Kicz współgra tu ze szlachetnym popem i bogatym instrumentarium. Niepodważalne przeboje mijającego roku mieszają się tu z coraz dojrzalszymi kompozycjami, które zaskakują plastycznością tekstów. A do tego w tle słuchać jeszcze odgłosy gęsi. I jak tu nie dać się zaczarować jej muzyce?

 

 

     3. król - Dziękuję

 

Ej, Tygrysy! Co? Dziękuję - tymi pełnymi wdzięczności słowami rozpoczyna się najnowszy krążek króla polskiej alternatywy, nie pozostawiając złudzeń, że będzie to prawdziwa uczta i prezent dla fanów. Szósty album Błażeja Króla po same brzegi wypełnia podsycona elektroniką muzyczna mieszanka, która w zręczny sposób spaja ze sobą neurotyczne i pogrążone w niepokoju teksty, jak i pastelowe brzmienia. Kompozycje na najdłuższej do tej pory płycie króla mkną jak rozpędzone, skrząc się od najróżniejszych inspiracji, tak jakby artysta odkrył magiczny sposób na tworzenie najbardziej nieoczywistych przebojów. Dziękuję konsekwentnie kontynuuje przyjętą na poprzednich płytach konwencję, jednak tutaj król jeszcze odważniej balansuje na granicy alternatywy i mainstreamu, eksperymentując z jedynym w swoim rodzaju, autorskim brzmieniem. I choć kręte ścieżki jego piosenek nie zawsze prowadzą do celu, warto jest wskoczyć z Błażejem na głęboką wodę jego twórczych fantazji. Bo to coś, co wszystkie tygrysy lubią najbardziej.

 

 

     2. Patrick the Pan - Miło wszystko 

 

Patrick the Pan od kilku lat skrzętnie budował swoją muzyczną tożsamość, poszukując i przeprowadzając emocjonalną wiwisekcję swojego artystycznego ja. Jednak dopiero na Miło wszystko zdaje się odnaleźć wewnętrzny spokój, który zaowocował najbardziej dojrzałym i spójnym krążkiem w karierze. Czwarty album Piotra Madeja to płyta urzekająca szczerością i prostotą twórczych środków, które w tym przypadku są wyłącznie zaletą uwiarygodniającą wdzięczny wydźwięk całości. Miło wszystko to pochwała prostych przyjemności, jakie przynosi codzienność i harmonii z samym sobą, zamkniętej w pełnych emocji tekstach. To również dzieło wielokrotnego użytku, po które warto sięgnąć, by zatrzymać się na moment w rozpędzonej rzeczywistości i docenić to, co mamy tuż obok. Miło, że wciąż powstają tak szczere i osobiste płyty.

 

 

     1. Fisz Emade Tworzywo - Ballady i Protesty 

 

Bracia Waglewscy od wielu lat grają we własnej lidze. I gdy powracają z nowym materiałem, trudno jest przejść obok niego obojętnie. A tym razem - zgodnie z otwierającym imponującą, dwupłytową całość utworem – nie mają miłych wiadomości. I choć Ballady i protesty są twórczym zapisem pandemicznego chaosu i muzycznym pamiętnikiem dwóch ostatnich lat, zespół zaprezentował się w wielkiej formie. Fisz – wciąż tak głodny mikrofonu – żongluje słowem, przeplatając nostalgię z boleśnie aktualną codziennością, udowadniając przy tym, że ma jeszcze przed sobą wiele ważnych wersów do wyśpiewania. Z kolei młodszy z braci – Piotr Emade – jest cichym bohaterem tej płyty. Instrumentalnie Ballady i protesty to prawdziwa uczta – hip-hop zręcznie miesza się tu z solidnymi wpływami alternatywy, egzotyczny afrobeat współgra z punkową surowością, a elektroniczne pasaże zaciskają gardło, pozostawiając bez tchu podobnie jak taneczne reminiscencje techno klubów lat 90. Tak grają tylko mistrzowie. Tacy jak bracia Waglewscy, których najnowsze dzieło to gorzka i mocno autorefleksyjna spowiedź, w której nietrudno znaleźć – często krzywe – odbicie pędzącej na złamanie karku rzeczywistości. Ich muzycznym remedium na trudne czasy zdaje się być spojrzenie w przeszłość, kiedy wszystko było prostsze. Kto wie, może za parę lat będziemy podobnie wracać do ich muzyki i tej płyty – uniwersalnej, choć mocno zakorzenionej w tu i teraz – która już dziś jawi się jako najbardziej wartościowa muzyczna pamiątka naszych czasów.